Obserwatorzy

wtorek, 30 grudnia 2014

Nasze Święta

Kochane, przede wszystkim dziękuję Wam za wszystkie życzenia, pamięć i ciepłe myśli :)) Po raz kolejny przekonuję się, że to całe blogowanie, jest fajne i ma sens, że po drugiej stronie siedzą życzliwe dusze - DZIĘKUJĘ Wam, że jesteście! :))

Muszę się pochwalić,  że zupełnie niespodziewany Mikołaj przyszedł do mnie dość wcześnie. Czekałam sobie na paczuszkę z włóczkami, a tutaj listonosz tacha coś wielkiego, ciężkiego - hmmm, na pewno się nie pomylił? Nie, nie pomylił się to Gabrysia Wysocka, która choć sama bloga nie prowadzi to na pewno nie jedną z Was odwiedza regularnie, wysłała mi prezent. Ta kobieta o wieeeeelgachnym sercu podzieliła się ze mną piernikiem, grzybkami suszonymi, stroiczkami. W paczuszce były też słodkości, świeca i coś dla zmysłów pięknie pachnącego :) 

Gabrysiu jesteś jedną z najkochańszych istot na świecie! Ale, ale ... ja Tobie nie pozwolę tak łatwo żyć, mam pewne plany hihihi i nie zawaham się wprowadzić ich w życie :D

Te Święta spędzaliśmy w Gdańsku z moimi rodzicami i babcią. Przed wyjazdem udało mi się jeszcze tylko zrobić stroik do kuchni, ozdobiony moimi zeszłorocznymi dziergankami i aniołkiem z masy solnej od Dark Raven 


i zapaliliśmy na chwilę czwartą świecę - z dziećmi wyjeżdżałam w niedzielę.


I mała dekoracja na kominku:

Wielu rzeczy nie udało się zrobić, przed świętami dopadło mnie przeziębienie, nie wysyłałam kartek (ba! nawet ich nie zrobiłam :( ), nie zrealizowałam też wielu innych planów, cóż, życie. Do Gdańska też dojechałam "pociągająca", żeby nie powiedzieć zasmarkana, do tego z potwornym bólem gardła. Tabletki amolowe po raz drugi okazały się być niezawodne, dzień przed Wigilią mogłam w miarę funkcjonować :)

Dzieci z Babcią i Dziadkiem ubrały choinkę. W naszym domu, zarówno moim rodzinnym jak i tym nowym, choinka musi być kolorowa. Kolorowe jest Boże Narodzenie i odrobina kiczu w postaci tych wszystkich brokatów, złota, srebra jest jak najbardziej wskazana, a zabawki, które wieszany cieszą oko nie tylko tych najmłodszych ale i starszych. Każdy ma ulubione bombki i zabawki. Z wielką czułością i sentymentem podchodzę do tych najstarszych, które mogłyby przywołać wiele wzruszających Wigilii sprzed kilkudziesięciu lat:
najstarszy chyba Dziadek Mróz (moja Babcia pamiętała go dokładnie w takim samym stanie w jakim jest teraz i nikt nie wie ile może mieć lat, myślę, że może pamiętać pierwsze choinki stawiane w domach bo to przecież zwyczaj nie tak stary):


podobnie zresztą jak ten dzwoneczek:


Takich bombek jest jeszcze kilka, może kilkanaście - dbamy o nie, chuchamy i zawsze z wielką czułością wieszamy na drzewku.

Na choince nie brakuje też aniołów, różnej wielkości, robionych ręcznie lub kupionych, wszak anioły przynoszą pokój i błogosławieństwo. 

Jedną z ulubionych bombek dzieci jest kot w butach



I jak tak spojrzałam na tą zabawkę i na Burka, który w tym roku nam gościnnie towarzyszył, to choć Burek nie ma butów a jedynie białe skarpetki to wypisz wymaluj ta sama mina i wygląd :))


Święty Mikołaj przychodzi do nas w Noc Bożego Narodzenia. Co prawda mój mąż trochę się buntuje, bo jak to, wszyscy już mają swoje prezenty a my musimy czekać. No ale ze Świętym się nie dyskutuje. Czasem można w nocy usłyszeć pobrzękiwanie dzwonków, szelest papierów, jakieś zamieszanie ... Ale grzeczne dzieci zamykają mocno oczy i starają się zasnąć. Niestety z doświadczenia wiem, że to bardzo trudne tak wytrzymać choćby do świtu.

Prezenty tak jak i choinka, są kolorowe, świecące:


Plusem tak dużej choinki jest to, że pomieści duuużo prezentów :D A Mikołaj wie czy byliśmy grzeczni, czy nie i czego pragniemy. I przede wszystkim wie, że wszyscy uwielbiamy czytać, w tym roku też zasilił naszą biblioteczkę (i przyznam się, że cztery z tych książek już zostały przeczytane :))


Dzieci zostały u Babci i Dziadka a my wróciliśmy i ... ubrałam naszą choinkę, w drugi dzień Świąt :)) Hahaha, nasza choinka jest w tym roku wyjątkowo ... śmieszna. Mąż ją sam oprawiał i wnosił do domu gdy my byliśmy już w Gdańsku, no i poprzycinał ją, według własnego uznania. Dość, że nie poznałam naszej choinki, ale co tam, wolę taką niż żadną i pozostało mi tylko podejść do sprawy z humorem :))




A teraz dzieci spędzają fajnie czas nad morzem, a my spokojnie, odpoczywamy, czytamy, mamy małe wakacje (choć już się stęskniłam z tymi moimi urwisami). 
Mam nadzieję, że dobrnęłyście i że tak bardzo Was nie zanudziłam.

Pewnie już nie uda mi się nic napisać w tym roku, to ostatni post. 

Życzę Wam aby ten nadchodzący rok był pełen dobrych wiadomości, spełnionych marzeń i zrealizowanych planów. 
Udanego Sylwestra!

Ściskam Was serdecznie
Ania


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Czas oczekiwania dobiega końca :)

Czekają i uśmiechają się ciasteczka ...


Kot nie za bardzo się cieszy, nie dość, że tyle się dzieje to jeszcze goście, których się nie spodziewał przeszkadzają w normalnym kocim życiu. Choinka trochę wszystko wynagradza ...


Karton po bombkach kaemu przypadł by do gustu, ten jest duży i jeszcze jakieś świecidełka można w nim znaleźć.


Dzieci też doczekały się frajdy z ubierania choinki u Babci i Dziadka ...



a żeby ją (3,2 m) ubrać trzeba się było napracować


Nie powiem, żebym zdążyła ze wszystkim, choć plany były, oj były ... Na finiszu dopadło mnie przeziębienie, które uniemożliwiło np. dokończenie kartek ... może to i lepiej, bo przynajmniej będę dzwonić, nooo, a kartki nie uciekną, poczekają do przyszłego roku ;)

Kochani! W związku z tym, że z czasem, jak to przed świętami krucho chciałabym już teraz życzyć Wam:

zdrowych, radosnych, spokojnych Świąt,
wielu pięknych chwil spędzonych z najbliższymi,
znajdźcie czas dla siebie: na chwilę z książką, na spacer, na rozmowę z przyjacielem ...

Pięknych Świąt!

Ania

piątek, 12 grudnia 2014

Renifery dla Julki

Komplet dla Julki powstał już jakiś czas temu. Najpierw był komin rozpoczęty jeszcze we wrześniu i skończony w październiku, a potem czapka. Komin miał być granatowy i taki też powstał, choć mi się wydawało, że jakiś taki "smutny". Czapka miała być w zwykłe paski i tu się dziecka nie posłuchałam, dla rozweselenia kompletu na czapce zagościły renifery :))

Chciałam zrobić jakieś lepsze zdjęcia, ale Julka biega codziennie do szkoły, wraca gdy zapada zmierzch, więc muszą wystarczyć te co mam.


Kominem można omotać szyję luźniej na dwa razy, lub na trzy - wtedy jest naprawdę ciepło :)



Aby trochę "uatrakcyjnić" komin zastosowałam różne wzory ażurowe:


A renifery na przodzie wyglądają tak (czapeczka została jeszcze "ulepszona" i wykończyłam jej szydełkiem dół):



Czapkę zrobiłam na drutach, komin szydełkiem, wszystko z Drops Baby Merino. To moja czapka na grudzień w ramach projektu: 12 czapek w jeden rok :)

Jeszcze kilka słów o mandali, której ukończeniem chwaliłam się ostatnio. Zrobiłam ją z bawełnianych włóczek typu Camilla i szydełkiem nr 3. Nie jest wcale ogromna bo jej rozmiary to 38 cm x 38 cm. W sam raz na poduchę na sofę :))

Miłego weekendu Wam życzę, pomału czas kończyć sprzątanie i zabierać się za przyjemniejsze rzeczy :)) Najbardziej się cieszę, że praktycznie wszystkie prezenty już zostały u Świętego M. zamówione i ominie mnie gorączka zakupów :))

Pozdrawiam Was serdecznie!
Ania

środa, 10 grudnia 2014

Mandala 4 cz. ostatnia :)

I gdyby nie ona to by mnie tu wcale nie było. Ale skoro podjęłam się wykonania mandali do 10 grudnia to jestem ;) Jest i mandala:


Jeśli chodzi o wykonanie, a w szczególności dobór kolorów - szału nie ma ;) Zaczęłam jej robienie z resztek bawełny, które czekały w szafie na swoją kolej. Niestety resztki szybko się skończyły i trzeba było dokupić włóczkę - nie chciałam mieszać gatunków, kolorów odpowiednich w pasmanterii nie dostałam więc pomieszałam kolorystykę.


Oko mnie trochę boli od tego niebieskiego, który tradycyjnie mój aparat jeszcze przejaskrawił. Najbardziej się jednak cieszę, że udało mi się dopiąć projekt do końca.

Praca nad mandalą była bardzo przyjemna, każde okrążenie było inne, wymagające skupienia i liczenia, ale to najbardziej mi się podoba (choć przyznaję nie uniknęłam błędów, które zobaczyłam dopiero po zakończeniu etapu - nie prułam, trudno, niech już tak zostanie).

Te wszystkie zygzaki, listki, kwiatki mnie urzekają i wcale nie są trudne do zrobienia. Najtrudniejsze są początki i zrozumienie wszystkich angielskich skrótów. Potem idzie już z górki :) Foto tutorial jest przejrzysty i serdecznie go polecam!


Na pewno to nie jest ostatnia mandala, następne będą miały bardziej przemyślaną kolorystykę.
Na koniec dziękuję Dedri z bloga: http://www.lookatwhatimade.net/ za cudowny, wprost genialny projekt, dzięki któremu dużo się nauczyłam i zespołowi Klubu Twórczych Mam za zabawę, bo dzięki niej nie miałabym pojęcia o istnieniu tego projektu.


Mandalę, tak jak obiecałam przeznaczam na akcję charytatywną, dla chorej Lilianki, czy będzie to poduszka, czy część większego projektu, nie ważne, mam tylko nadzieję, że znajdą się chętni do wsparcia akcji.

Dziękuję Wam kochane, że pomimo tego całego przedświątecznego szału znalazłyście czas na odwiedziny u mnie i na pozostawienie słowa :***  Mi coraz trudniej znaleźć czas na chwilę "blogowania", taki urok grudnia :)

Pozdrawiam Was cieplutko
Ania

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Renifery

Te podkładki też powędrowały na kiermasz szkolny. Były też szydełkowe gwiazdki i serduszka, ale, że zdjęcia okropne a i gwiazdki i serca to nic nowego więc dowodów na ich zrobienie nie pokażę ;)

Pokażę za to urocze renifery:


które mogą pełnić funkcję podkładki pod kubek:


lub świątecznej dekoracji:




Pomysł na renifera zaczerpnęłam stąd: http://www.ravelry.com/patterns/library/rudolph-the-reindeer-afghan-square . Podkładki zrobiłam z włóczki Paris od Dropsa. Nie robiło się z niej jakoś rewelacyjnie, nitki gdzieś mi się plątały, ale efekt jest zdecydowanie lepszy niż gdybym robiła inną bawełnianą włóczką - warto było się troszkę pomęczyć :)

Teraz muszę jeszcze sobie sprawić taki komplecik :))

Uciekam kuchnię szykować do wprowadzania świątecznego klimatu :))) Mróz odpuścił to uda się umyć okno, a może nawet dwa ;)

Ściskam!
Ania

czwartek, 4 grudnia 2014

I my rozpoczęliśmy odliczanie.

Grudzień - to miesiąc, w którym czas biegnie zdecydowanie za szybko, a tyle rzeczy do zrobienia ... a na końcu okazuje się, że zamiast się zatrzymać na chwilę i pocieszyć nadchodzącymi świętami jest już po Bożym Narodzeniu, rozpoczyna się nowy rok ...
Aby jakoś tak trochę bardziej pocieszyć się świętami postanowiłam w tym roku, że codziennie będę robiła coś dla domu, choćby to miało być wytarcie kurzu na lampie. Co mi się uda zrobić do 20 grudnia to się uda, reszta nie ucieknie. Potem zamierzam już tylko dekorować dom, piec i gotować :)))

Odkąd przeprowadziliśmy się z blokowego M do domu (wczoraj minęły 3 lata! jak ten czas ucieka!) postanowiłam robić adwentowe stroiki. Przyjemnie spędza się czas przy zapalonych świecach, to miły sposób oczekiwania i odliczania. Stroik mam bardzo prosty: wianek z gałązek brzozy, przewiązane lnianymi paskami materiału, świece dostały lniane kokardki.


W niedzielne popołudnie pierwsza świeca została zapalona:


Cały czas dziergam czapki i czapeczki, ale pomiędzy szykowałam drobiazgi na szkolny kiermasz. Z braku czasu niewiele udało mi się przygotować. Dziś pierwsza część - papierowe zawieszki do prezentów, różnego rodzaju:






Postanowiłam też spróbować swoich sił w pleceniu gwiazdek z papierowej wikliny, ale to zdecydowanie nie moja bajka i brakuje mi cierpliwości do zwijania "słomek". Gwiazdki zrobiłam z kartek starej książki przeznaczonej na makulaturę:





Julka przygotowała ozdoby z glinki modelarskiej:



To też była nasza pierwsza próba i w tym przypadku na pewno nie ostatnia, chociaż lepienie też mi średnio wychodzi. Za to moja pociecha całkiem nieźle sobie radzi :))

Trochę mnie mniej ostatnio w świecie blogowym, ale kolejne czapki i ozdoby czekają dzielnie w kolejce. Dziękuję za to, że mimo to do mnie zaglądacie :*

Ania