Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buciki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą buciki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 25 stycznia 2018

Jak to z drutami było ... :)

Większość z Was, która zna mnie dłużej pewnie kojarzy mnie z szydełkiem w ręce :) Ale najpierw dawno dawno temu, w szkole podstawowej, pewnie na zajęciach z-p-t, nauczyłam się robić na drutach. A może podejrzałam Babcię albo Mamę? Nie pamiętam tego mojego "uczenia się" więc musiało to być bardzo spontaniczne z mojej strony, pamiętam natomiast pierwszą opaskę na uszy: za wąską, zwijającą się, ale za to dwukolorową :))
Myślę, że byłam chętna do nauki nie wiem tylko czemu moja Mama, która umiała robić przepiękne rzeczy mnie nie uczyła ...:(
Ale trudno potem miałam kilka lat przerwy w dzierganiu. W szkole średniej zamarzyła mi się czapa i długi szal - oczywiście nie było wtedy takich rzeczy w sklepach więc znowu sięgnęłam po druty, strasznie mnie ten szalik znudził, tyle pamiętam, ale za to z kompletu byłam bardzo dumna :))
Mojemu psu też się podobał (co prawda szalik słabo widoczny bo był bordowo granatowy, ale coś dojrzeć można ;) ):

to ja dawno temu :)


a to moja siostra :)


I znowu druty na wiele lat poszły w zapomnienie. Aż urodziła się Julka. Gdy miała roczek postanowiłam zrobić czapkę dla niej. Trochę porwałam się z motyką na słońce bo postanowiłam od razu powplatać różne wzory - a przecież nie za bardzo wiedziałam co i jak bo tylko umiałam przerabiać oczko prawe i oczko lewe (chociaż nawet nie wiedziałam że tak się nazywają). W swojej radosnej twórczości poszłam dalej i czapkę podszyłam polarkiem. Żałuję, że jej sobie nie zostawiłam na pamiątkę ... na zdjęciu nie widać jej wszystkich niedoskonałości, ale jedno trzeba jej przyznać, była ciepła :D



Nie wiem czemu wtedy nie poszłam dalej aby nauczyć się porządnie robić na drutach :( Chyba dlatego, że nie miałam od kogo, filmów na youtube nie było, a z książek to chyba do dzisiaj nie umiem. W każdym bądź razie po kolejnych kilku latach zainteresowałam się szydełkiem i je pokochałam :) Znowu nauczyłam się kompletnie sama i trochę czasu mi zajęło rozszyfrowanie wzorów ale dałam radę :D O drutach przypomniała mi Julka gdy wymarzyła sobie czapkę z reniferami, a szydełkiem takiej zrobić nie umiałam. No więc już sporo mądrzejsza zakupiłam wełenkę merino i znowu targnęłam się z motyką na słońce bo te żakardy to wcale nie jest prosta sprawa ...



a nawet nie pomyślałam żeby ściągacz zrobić mniejszymi drutami, żeby spełniał swoją rolę.
No cóż, tę czapkę już trzymam na pamiątkę :) Następne które robiłam na drutach były już o wiele lepsze, tutaj możecie podejrzeć efekty akcji 12 czapek w 1 rok :)

A dlaczego o tym wszystkim piszę ... m.in. dlatego, że w tym roku zaczapkowałam się kompletnie. Pokażę Wam dzisiaj kilka kolorowych, takich rasta-czapek. Pierwszą zrobiłam ... oczywiście dla Julki (jak dobrze, że ją mam! Ma mnie kto mobilizować :)) )

Zdjęcia w biegu, jak zwykle ostatnio:

ta zrobiona jeszcze jesienią dla Julki koleżanki:


Dwie kolejne na właścicielce :)




Te dwie na razie bezdomne ;) czekają na właściciela:


I najnowsza, żakardowa dla mojego Taty :)) Muszę przyznać, że może nie jest ten wzór skomplikowany ale jestem dumna, bo naprawdę wyszła bardzo elegancka, nawet lewa strona nie straszy za bardzo :))


W ostatnim czasie nawet zauważyłam, że dotąd robiłam oczka przekręcone, a teraz są już proste i eleganckie. Tak, nawet takie oczywiste sprawy nie były dla mnie samouka takie oczywiste.
Pokochałam ostatnio druty miłością ogromną i mam nadzieję, że teraz nie spocznę, że dzięki wyzwaniu Kamili (robimy komin w odcinkach :D ) nauczę się nowych technik i wzorów, że nie straszna mi będzie nawet brioszka :)

Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tymi czapkami ... Wiecie ile ich zrobiłam od jesieni? 9!!! A jeszcze dwie zamówione może w weekend powstaną :) Więc to jeszcze nie koniec, jeszcze będzie o czapkach troszeczkę :)

Ale, nie tylko czapkami i nie tylko drutami człowiek żyje :) Szydełko też nie próżnuje i powstał taki bucik, którego Marcin szybko przypiął do swojego plecaka:


Butem zachęcam Was do wzięcia udziału w wyzwaniu w Klubie Twórczych Mam pt. "Buty"



Ściskam gorąco!

Ania

poniedziałek, 23 maja 2016

Lubię biedronki :)

Biedronki to bardzo wdzięczne i pożyteczne owady. Lubię je i chętnie zapraszam je do ogródka. Ci którzy znają mnie dłużej wiedzą o tym :)
Wie też Gabrysia, z którą wirtualnie znamy się już dobrych kilka lat :) Gabrysia to kochana, ciepła osóbka, która bywa tu i tam w blogowym świecie, chociaż swojego bloga nie zakłada, a uwierzcie prawdziwa z niej skarbnica wiedzy o ogrodach i roślinkach. Już wiele razy zostałam przez nią obdarowana różnymi różnościami, także na tegoroczną Wielkanoc. Jajeczek i świecy nie pokażę, bo już schowane, ale pokażę przepiękną deseczką ozdobioną metodą decoupage.


Teraz stoi w kuchni, ale przez pewien czas zdobiła mój firmowy zakątek, bo moja działalność w nazwie ma biedronkę :) Do deseczki Gabrysia dołączyła notesik na zapiski, bo z moją pamięcią i tysiącem spraw to różnie bywa, nawet karteczek pod ręką dotąd brakowało. Teraz już nie ma siły, zawsze je znajdę :)


Gabrysiu Kochana, z całego serca, jeszcze raz Ci dziękuję :* :* :*

Biedronka to także temat cyklicznego wyzwania w Klubie Twórczych Mam. Temat, jak same biedronki bardzo wdzięczny i zajrzyjcie koniecznie co przygotowały dziewczyny - same cudeńka :)   klik

U mnie zagościły takie wesołe biedronki:


Biedroneczki, trampeczki dla dzidziusia :)



Ach jak lubię robić takie maleństwa :)

Oryginalna nie będę jak napiszę, że maj to jeden z ulubionych miesięcy, zrobiło się cieplutko, słoneczko przygrzewa, można przyjemnie spędzić czas poza domem. Nareszcie znalazłam trochę czasu na wiosenne porządki w ogródku i na sadzenie kwiatków z Marcinem.

Mój mały ogrodnik jak co roku sadził swoje ulubione petunie:






A w innych zakątkach ogródka:








Kocham ten czas gdy po kolei zaczynają zakwitać nowe rośliny. Każdego dnia pojawiają się nowe pączki, mogłabym tak chodzić i podziwiać :)

Pozdrawiam Was majowo, gorąco :))
Zajrzyjcie do Klubu Twórczych Mam, tam majowe wyzwania:




Ania

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Stęskniłam się ...

długo mnie nie było. Zaglądałam do Was, głównie z telefonu, z którego pozostawienie komentarza graniczy z cudem, ale tak czy siak była to obecność z doskoku, nieregularna, tak jak i moje siadanie do komputera w czasie wakacji. To czas gdy najtrudniej usiąść mi do pracy bo cała rodzinka w domu, a moje biuro też w domu. Jest to więc czas kiedy zdecydowanie mniej pracuję i ładuję akumulatory na jesień i zimę. Za to od tygodnia sprzątam przestrzeń wokół siebie, domu ... i do odkurzenia bloga też mnie ciągnie :)
Robótkowo wciąż dzieje się sporo - długie, ciepłe wieczory na tarasie sprzyjały szydełkowaniu, ale zacznę od tego co było obiecane, a co zdarzyło się już trochę czasu temu - festynu przedszkolnego.


To mój pierwszy tego rodzaju "występ" i nie bardzo wiedziałam jak się przygotować. Idęą był pokaz rękodzieła, więc znalazło się sporo rzeczy nie na sprzedaż - chodziło co z włóczki (i nie tylko włóczki) można zdziałać.




Ale pomyślałam, że fajnie będzie zarobić trochę pieniążków na potrzeby przedszkola. Zrobiłam kilka kompletów podkładek pod kubeczki i całą sowią rodzinkę:

a także kilka motylków:


Oprócz tego były do kupienia spineczki i kolczyki:


serduszka:


kuchenne łapki i trampki:

W planach było "wykańczanie" motylka koralikami - w ramach pokazu rękodzieła, dla chętnych zmaganie się z szydełkiem i robienie zakładek z papieru. Niestety, plany planami a życie ma swój scenariusz. Gdy tylko zdążyłam się rozłożyć a dzieci rozpoczęły występy przyszła burza, która jakoś nie chciała pomimo zaklinań przejść bokiem. Cieszyłam się wówczas, że wpadłam na pomysł zabrania ze sobą obrusa, w który wszystko zawinęłam i schowałam do auta. Niewiele sprzedałam, mało kto widział, ale przynajmniej sporo różnych różności do rozdawania mi zostało ;)

Pewnie teraz więcej mnie będzie w sieci, bo pomału czas wrócić na właściwe tory pracy, nauki i ... blogowania oczywiście :)
Wytrwały i zaglądającym dziękuję gorąco i przesyłam całusy gorące, pachnące lawendą jak serce poniżej.


Ania

wtorek, 26 maja 2015

Testuję z szufladą oraz szydełkowe dzierganki w ogrodowej scenerii ;)

Właściwie to każdą minutę dnia mam zajętą, jak nie pracuję to dziergam, jak się zmęczę to pielę, a jak popielę to znowu dziergam ... ;) Już wiem, że na pokaz rękodzieła nie uda mi się zrobić połowy z zaplanowanych rzeczy, gdybym tak miała chociaż jeszcze ze dwie ręce.
Ideą imprezy ma być pokazanie różnych różności, dzierganych i nie tylko, dodatkowo postanowiłam zrobić kilka drobiazgów przeznaczając całość przychodu na potrzeby przedszkola. Nie mają to być wielkie arcydzieła, raczej maleństwa wpadające w oko.


Motylki, spinki, kolczyki ...


Pasują do mojego ogrodu :)


Mam nadzieję, że znajdą się chętni na ich przygarnięcie.


Zrobiłam też trampeczki - uwielbiam je!



Jedne prace "się wykańczają", na inne właśnie zamówiłam włóczkę. Czerwiec będzie baaaardzo pracowity (a kilka robótek czeka rozpoczętych, eeech).

Uśmiechnęło się do mnie szczęście :) Zgłosiłam się do testowania koralików w szufladzie i zostałam zaproszona do użycia cudownych, drewnianych korali, które już są u mnie :))) Nareszcie muszę się zmobilizować do zrobienia czegoś dla siebie, co od dawna chodzi mi po głowie :)



Ściskam Was Kochane, dziękując za odwiedziny i każde pozostawione słowo :)

Ania


piątek, 9 stycznia 2015

Dziecięcy komplet w bieli :)

Ten rok nie zaczął się dobrze, właściwie od Nowego Roku wychodzę z domu gdy naprawdę muszę, a teraz, od kilku dni raczę się antybiotykiem (fuj!) i jestem na zwolnieniu lekarskim. Na szczęście pomału odzyskuję głos :)

Do szydełka ostatnio nie miałam serca, albo siły, generalnie niewiele mi się chciało. Na szczęście pierwsza połowa grudnia była obfita, głównie w czapki i na jakiś czas mam co pokazywać na blogu :)
Dziś biały komplecik dla noworodka, który powstał dość dawno:



Uwielbiam te malusieńkie rękawiczki :)))
Wszystko zrobione wg własnego pomysłu z włóczki Baby Merino od Dropsa.


W przerwie między czapkami dla fana angry birds zrobiłam czerwone ptaszysko:


Nie muszę chyba dodawać, że Marcin po zobaczeniu MUSI, KONIECZNIE! mieć całą rodzinkę??? Pewnie niebawem zacznę je robić (choć jak pisałam chyba na razie wena mnie opuściła).

Ptaszysko zrobiłam patrząc na zdjęcie, z bawełny Paris Dropsa i popularnej bawełnianej Snehurki (dziób i oczy).

Zaletą siedzenia w domu z całą pewnością jest czas na czytanie :)) Udało mi się rozgryźć jak wstawiać karty i powstała oddzielna dla przeczytanych w tym roku książek - będę wdzięczna za dodawanie w komentarzach pozycji, które Waszym zdaniem są interesujące, bo chyba poza typowymi romansami i s-f lubię wszystko czytać :))

Czapeczka z kompletu stanowi moją styczniową czapkę w wyzwaniu 12 czapek w 1 rok :))
Przy okazji dziękuję za wszystkie komentarze pod postem z grudniową czapką dla Julki :)) Miło wiedzieć, że to co robię podoba się nie tylko mi :)

Ściskam ciepło w ten paskudny, deszczowy i wietrzny wieczór!

Ania

P.S. Czy Wy też czekacie na wiosnę z takim utęsknieniem??? Taka zima, zupełnie niezimowa mi się nie podoba i już!

A.

czwartek, 27 listopada 2014

Cała jej uroda ...

... tkwi w prostocie. Przynajmniej mi się tak wydaje.


I jestem z niej bardzo zadowolona, czego nie da się powiedzieć o zdjęciach, które kompletnie przekłamały kolor wstążki i bucików. Wstążka jest przytłumiona, delikatnie błękitna, złamana zielenią - cudownie pasująca do kwiatków na papierze.


Chyba coś mi się w ustawieniach aparatu poprzestawiało, mam wrażenie że balans bieli zwariował, a photoshop i inne mu podobne programy to do dla mnie czarna magia :(

Do karteczki, dla malutkiego Karolka dołączyłam cieplutkie trampki - włóczka jak zwykle ostatnio - 100% wełny Baby Merino Dropsa :)) Jest cudownie miękka, może trampki, przez tą delikatność nie stoją na baczność, ale wiem, że są ciepłe, miłe i naturalne :))

Robiąc karteczkę podśpiewywałam sobie piosenkę Urszuli o koniku i fragment wierszyka Mieczysława Jastruna mi się przypomniał:

"Maleńki chłopczyk hasa na koniku.
Konik na biegunach rwie się.
Chłopczyk śmieje się, kołysze się,
Pokrzykuje."

To chyba z żalu, że nigdy konika nie miałam, ale w sumie chłopcem też nigdy nie byłam ;))

Ciepło Was pozdrawiam, w oczekiwaniu na ten śnieg, którym mnie straszą, a do którego wcale mi nie spieszno :(

Ania

poniedziałek, 20 października 2014

Dla Maluszka :)

Kolejna zamówiona praca trafi niebawem do rąk zamawiającego. Ufff ... mam nadzieję, że wszystko będzie pasowało. Nie lubię dziergać bez możliwości przymiarki, wszystko robiąc "na oko".
Najpierw była czapeczka, miało być bez szaleństw, więc jest prosta, zrobiona na drutach. Rękawiczkom dorobiłam pyszczki i uszka, których za bardzo nie widać:


Włóczki jeszcze trochę zostało więc powstały kapciuszki, też z noskami:


Wszystko razem:


Wszystko robiłam, z głowy, bez konkretnego wzoru i na oko. Czy będzie pasowało? Mam nadzieję.
Komplecik zrobiony z  włóczki Kashmir light: 85% wełna nowozelandzka, 15 % akryl. Nie wiem czy nie będzie gryzła, ale to nie był mój wybór.

Następna czapeczka już na drutach. Chwilowo mam już ich dość, za to niemowlęce buciki wciągają mnie coraz bardziej :)))



Dziękuję Wam bardzo, że ze mną jesteście i za każde pozostawiono słowo. Chwilowo mam odrobinę mniej czasu na blogowanie, ale zaglądam do Was i na pewno wszystko nadrobię!

Miłego tygodnia!

Ania