Obserwatorzy

wtorek, 20 lutego 2018

Troszkę koloru ... czyli czekam na wiosnę :)


Nawet bardzo tęskno mi już do tej wiosny. Ostatnie ponad dwa tygodnie jak wycięte z życiorysu, grypa, potworny ból zęba, który przyszedł nagle, a u nas ferie, dentyści też wypoczywają ... :( Ale chyba już najgorsze za mną ...

Na poprawę humoru troszkę kolorków zaczynam do kuchni wprowadzać :)




Łapki kuchenne to moja inspiracja w naszym wielkanocnym wyzwaniu w Klubie Twórczych Mam. A dzieciaki namalowały na folii baranki farbami witrażowymi, od razu zrobiło się nam weselej :)


Takie uśmiechnięte barany zmuszają do uśmiechu :))



Co prawda w powietrzu coraz częściej czuć wiosnę, słoneczko wygląda nieśmiało zza chmur (nareszcie!) nawet ptaki jakby zwiększyły swoją aktywność (a razem z nimi mój kot - o zgrozo!) to jednak jeszcze mamy zimę ... I na ostatnie zimowe wyzwanie w sezonie powstała broszka:


Jeśli macie ochotę zajrzyjcie tutaj po szczegóły wyzwania zimowego:

i wielkanocnego tutaj:


Bardzo dziękuję Wam wszystkim za odwiedziny i komentarze pod poprzednimi postami :)) Prawdę mówiąc muszę trochę nadgonić robotę nad moimi całorocznymi wyzwaniami, bo ostatnio zupełnie o nich zapomniałam robiąc inne pilne rzeczy, np. kolejną czapkę.
Julka chciała szarą z warkoczami. Ale ja ... oczywiście chciałam mieć czapkę z efektem wow i zamówiłam cudną wełenkę merino ... która niestety nie pasowała do warkoczy i w ogóle nie bardzo byłam z niej zadowolona. Połączyłam ją z szarą też merino i zrobiłam gładką, zwykłą czapę, która mi się wydaje bardzo szara i smutna ... Julka niby zadowolona, ale ja nie ... :( Jej zalety są takie, że jest super ciepła (podwójna nitka merino robi swoje) a przy tym ani troszkę nie gryzie, nawet mnie :))

No cóż, czapa może kiedyś będzie dla Marcina, bo myślę, że bardziej chłopakowata jest ;)



A kolorowe czapy robią w tym roku furrorę m.in. na szwajcarskich stokach :)) Szukam teraz wełenek merino w tak obłędnych kolorach jak myboshi, bo trzeba podnosić jakość wyrobu! :D

Buziaki i zdrówka dla Was wszystkich bo wciąż słyszę że grypa nie odpuszcza ...

Ania

10 komentarzy:

  1. Szalejesz z kolorami :)
    Czapka taka uniwersalna, a Ty za to strasznie krytyczna wobec siebie! Zupełnie nie wiadomo czemu...porządna czapa wyszła, a skoro Julka zadowolona to i Ty powinnaś :)
    Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj ! Ja właśnie po grypie jestem, więc wiem jak to jest - dokładnie tak jak piszesz: 10 dni wycięte z życiorysu. Pięknie u Ciebie ! Śliczna broszka i czapka - świetna !!! Ja kiedyś zrobiłam czapkę dla syna - granatową. Syn trochę ponosił, potem mąż, a teraz noszę ja. Pozdrawiam serdecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Ciebie gościć w Pracowni :) Oj mam nadzieję, że nadchodzące mrozy uporają się z wszystkimi wirusami.

      Usuń
  3. Świetna czapa i skoro dziecię zadowolone to więcej nic nie trzeba.
    Piękne te baranki i łapki kuchenne. U mnie dziś zaczęło się małe pogotowie, dwójka na lekach, inhalacjach ach te wirusy. Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrówka Wam życzę! Niech choróbska już nie wracają :***

      Usuń
  4. Ale urocze są te łapki :) Czapeczka też fajna, a córcia zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem. Świetnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony komentarz wywołuje mój uśmiech :))