Witam Was serdecznie po kolejnej krótkiej przerwie, zmęczona, ale usatysfakcjonowana i szczęśliwa :)
6 maja Marcin przystąpił do I Komunii św. a dwa dni później Julka otrzymała sakrament Bierzmowania. Kiedy jakiś czas temu zastanawialiśmy się nad organizowaniem przyjęcia wiedzieliśmy, że nie chcemy aby odbyło się ono w restauracji. Nie odpowiada nam klimat kilku przyjęć jednocześnie, gdzie goście oddzieleni są parawanami, lub nawet jeśli restauracja oferuje oddzielne sale to mimo wszystko trudno o rodzinną atmosferę. Mamy w rodzinie starsze osoby, którym najzwyczajniej w świecie trudno byłoby taką "nasiadówkę" wytrzymać.
Postanowiliśmy, że zorganizujemy przyjęcie sami i właśnie o naszych przygotowaniach oraz o dekoracjach będzie ten post, więc przygotujcie się na dużo zdjęć :))
W domu trudno byłoby nam pomieścić 26 osób, więc postanowiliśmy wynająć namiot. Firma, którą znaleźliśmy oferowała stoły, krzesła, podłogę do namiotu i w razie potrzeby gazową nagrzewnicę.
Główną dekorację domu, tarasu i ozdobę stołów stanowiły kwiaty, przede wszystkim te, które akurat zakwitły: bzy, kalina, niezapominajki, konwalie, rumianki, a także kwiaty w donicach: hortensje, margaretki, bratki, poustawiane na stołach, na przywiezionych przez szwagra pieńkach, w kubkach, słoiczkach i wazonach. Na stołach białe obrusy i jutowe bieżniki. Wszystko po to aby było sielsko, domowo i tak jak to kiedyś w tym uroczystym dniu bywało:
Na krzesłach aby było odświętnie przewiązałyśmy wstążkami białą organzę. A sztućce zostały owinięte serwetkami z delikatnym motywem i malutkim bukiecikiem:
Jak widać, nie obyło się bez rosołu ugotowanego na prawdziwej kurze od gospodarza i domowego kompotu z rabarbaru :))
Niektóre z bukietów mogłam przygotować wcześniej, natomiast bez i kalinę zrywałam wczesnym rankiem w dniu I Komunii
Zdecydowałam się na zamówienie tortu oraz mięs i surówek. Ciasta piekłyśmy z Julką same. Pyszne i pięknie wyglądające ciasteczka upiekła dla nas Justyna - tynka:
Z uwagi na to, że zapowiadano piękną, słoneczną pogodę postanowiłam nie robić ciast z kremami. Moja niezawodna teściowa upiekła placek drożdżowy i babkę, Julka zrobiła pysznego maxi kinga i sernik na kaszy jaglanej, a ja szarlotkę i muffinki.
Ciasto, które nam zostało spakowałam w zamówione na tę okazję pudełeczka i rozdałam gościom :) Każda z rodzin dostała też malutki upominek, świecznik zrobiony ze znanych słoiczków:
Na drzwiach powiesiłam wianek, który dostałam od Darii - Etoile
Wianuszek z bliska:
To nie był łatwy czas, kosztowało to nas bardzo dużo pracy, nieprzespane noce ... ale było warto :))
Kto chciał mógł posiedzieć w cieniu, ciocie po obiedzie poszły do domu odpocząć, Marcin cieszył się rowerem, każdy znalazł kąt do spokojnych rozmów :)
Kilka kadrów złapanych z różnych aparatów, tak było ... :)
Oczywiście w całym przedsięwzięciu pogoda okazała się być naszym sprzymierzeńcem i dzięki niej było bajecznie ...
A co by było gdyby nie było pogody? Pewnie byłoby trudnie, ale mimo wszystko, moim zdaniem, spędzanie czasu w deszczu w zatłoczonej restauracji jest wciąż mniej komfortowe niż np. w ogrzewanym namiocie wśród najbliższych.
Dziś po tygodniu już nie czuję zmęczenia i na pewno podjęłabym się jeszcze raz tego wysiłku :))
Bardzo dziękuję moim internetowym (a właściwie już ni tylko internetowym) koleżankom za życzenia przesłane Marcinowi i Julce: Gabrysi, Darii i Justynie - jesteście niezawodne!
Pozdrawiam Was gorąco
Ania