Tak to życie ostatnio się układa, że człowiek wciąż pędzi, biegnie ... tchu złapać nie może, a potem wielkie BUM! I haloo? O co w tym życiu chodzi? Co jest ważne a co ważniejsze?
Wiadomo, że nie można zrezygnować z pracy, która jest i satysfakcjonująca finansowo i ją lubię. Teraz u progu nowego projektu jest jej więcej, tony papierów, maili, telefonów i dlatego każda chwila wygospodarowana dla siebie i dla najbliższych jest taka cenna :) Ostatnie niezbyt pomyślne wiadomości co do zdrowia jednej z najbliższych mi osób jeszcze bardziej wpłynęły na poczucie uciekającego między palcami czasu i potrzeby celebrowania chwil.
Ostatnia sobota była taka jak można ją sobie wymarzyć, piękna, ciepła i przyjemnie aktywna:
najpierw zameldowałam się na Ogólnopolskim Craft Party w Poznaniu.
To już piąta edycja imprezy, nie było mnie na dwóch ostatnich, ale moje wrażenia z pierwszej i drugiej możecie poznać klikając tu i tu ). Tym razem bojąc się do ostatniej chwili, że może jednak coś nie wypali, nie zapisałam się na żadne warsztaty, ale za to wydałam ostatnie pieniądze jakie miałam w portmonetce, a nawet zaciągnęłam dług.
Z czystym sumieniem polecam każdemu, takie nasze małe święto.
A z Poznania, gnałam prędko do domu, bo przyjeżdżali do mnie rodzice. Wybraliśmy się razem na pyszny obiadek i na spacer gnieźnieńskimi ulicami i wokół jeziora zwanego Wenecją :)
A potem siedzieliśmy do późna, kibicując naszym żużlowcom jeżdżącym w ostatnim w tym roku turnieju cyklu Grand Prix, ciesząc się z drugiego miejsca Bartka Zmarzlika, grając w grę z Detektywem Pozytywką, nabytą na Festiwalu Granda.
O, o Grandzie jeszcze nie pisałam. Jak co roku, było ekstra! Tym razem mieliśmy przyjemność wziąć udział w spotkaniu z Tomaszem Sekielskim i Vincentem Severskim. Świetna impreza dla młodszych i starszych czytelników, fanów przede wszystkim kryminału i sensacji, ale nie tylko. Można spotkać i zamienić kilka słów, zadać kilka pytań najlepszym polskim "kryminalistom" oraz nabyć w promocyjnych cenach ich książki i oczywiście wyjść z festiwalu ze zdjęciem i autografem :)
A więcej o Grandzie przeczytacie tutaj :) Żałuję tylko, że nie mieszkam w Poznaniu bo pewnie cały weekend bym tam przesiedziała :)))
Zdecydowanie książki to jedna z moich pasji, kupowanie, oglądanie, wąchanie i oczywiście czytanie. Niestety jest tak, że jak na jedną z pasji znajdę czas, to ta druga musi czekać. Nie potrafię jednocześnie czytać i dziergać, a szkoda ... ;) Audiobooki, niestety nie do końca mnie wciągają.
Dostałam ostatnio od Wydawnictwa Literackiego do zrecenzowania poradnik "Powoli. Jak żyć we własnym rytmie."
Recenzję przeczytacie na blogu Klub Twórczych Mam, ale tutaj chciałam podzielić się moimi przemyśleniami. Generalnie nie jestem zwolenniczką poradników. Zazwyczaj gdy jakiś trafi w moje ręce, czytam i stwierdzam, że to co jest w nim napisane jest przecież oczywiste, podobnie było i tym razem. Do pewnego momentu. Uświadomiłam sobie, że pewnie tak, te rzeczy są oczywiste, ale czy my zdajemy sobie z nich sprawę na co dzień? Czy potrafimy cieszyć się właśnie drobiazgami? Czy tylko pędzimy przed siebie, nie wiadomo po co i dokąd? Czy ważniejsze jest mieć czy być? Wiem, że to niestety się łączy ze sobą, ale trzeba spróbować w pewnym momencie zwolnić. Oczywiście sama często słyszę pytania ... Skąd mam czas na dzierganie? Skąd mam czas na klejenie? Skąd mam czas na czytanie? Skąd? Ano zawsze jest coś kosztem czegoś. Nie oglądam praktycznie telewizji. Jeśli już, to z robótką w ręku. Nie zawsze (albo raczej bardzo rzadko) mam super czyste okna, poprasowane pranie i ogarnięty codziennie dom. Nie lubię zakupów, jeśli muszę to idę, kupuję to co trzeba i wracam. Czasem zdarza nam się dzień w galerii, ale wtedy poświęcam na to cały dzień, abym nie musiała znowu za tydzień, dwa czy trzy przeżywać tego samego. To takie moje sposoby. Chciałabym móc krócej spać, ale niestety się nie da. Może nie zawsze pokazuję to tutaj na blogu, jednak często napisanie posta zajmuje sporo czasu, ale staram się cieszyć z tego co mnie spotyka.
Ta książka zmobilizowała mnie do uporządkowania kilku spraw, wiele jeszcze stoi w kolejce i czeka, ale grunt to małymi kroczkami podążać do wyznaczonego celu.
Moje wrzosy, wiem, podobno nie powinny stać w domu ... ale cieszą moje oko jesiennymi kolorami :)
Chciałabym Was zaprosić do jesiennego wyzwania w Klubie Twórczych Mam. Jeśli weźmiecie w nim czynny udział opisując "wykonane zadania" na swoim blogu, profilu itp. to super, ale możecie równie dobrze robić je tylko dla siebie, czerpiąc z tego przyjemność, a może przy okazji sprawicie również przyjemność komuś innemu :)
Lista zadań czeka na Was tutaj :) Mi trudno byłoby "odhaczyć" jakieś konkretne, ale staram się celebrować te jesienne chwile.
Bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. Nie jest łatwo wracać po tak długiej przerwie, dlatego tak bardzo cieszę się, że jesteście :))
A sprawozdanie z wakacji się pisze ;) ale potrzebuję trochę czasu na ogarnięcie w logiczny sposób wrażeń, opisanie miejsc w których byliśmy.
Ściskam Was słonecznie, jesiennie
Ania
Aniu w pewnym sensie rozumiem co czujesz, bo moja mama poważnie zachorowała, chwytamy każdą chwilę, bo nie wiadomo ile nam dane. Miałam przyjemność czytać "Prostotę", okładka "Powoli" nawiązuje do tamtego poradnika. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńGdy jakaś sytuacja zmusza nas do takich przemyśleń jak Twoje, na myśl przychodzi mi cytat "Kiedy Bóg chce Ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot"...coś w tym jest...czasami trudna sytuacja pozwala, że przewartościowujemy wszystko, by wróciło na swoje miejsce...
OdpowiedzUsuńPiękne kadry z domu :) też coś tam o tych wrzosach słyszałam, ale hello...jeśli je lubimy to czemu ich nie mieć blisko? ;)
A chwile z rodziną najcenniejsze :) :) i w pięknych, interesujących okolicznościach :)
Pozdrawiam!
Trochę jakbym o sobie czytała, z tym czytaniem, dzierganiem, brakiem telewizji. Tylko nie wiem czemu tych wrzosów w domu mieć nie można...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i wszystkiego dobrego!
Dużo Aniu się dzieje, ciągle coś, ciągle w biegu. Samo życie! No, ale miło na moim sercu zrobiło się, bo zobaczyłam Gniezno :)). Moje rodzinne miasto, gdzie mieszkają moi rodzice i do, którego często jeżdżę :)). Ach jaki ten świat mały :))) Moc pozdrowień przesyłam!
OdpowiedzUsuńKażdy z nas ma swoje kłopoty, niby podobne a jednak różne. Czasem potrzebny jest taki koniak od życia aby docenić to co mamy. Cieszę się że fajnie i miło spedzilas ostatni czas. Piękne kadry z domu,z wycieczki do Poznania i Gniezna.
OdpowiedzUsuńKsiążkę muszę koniecznie przeczytać:) Żałuję, że nie wiedziałam o Craft party, bo byłam w tym czasie w Poznaniu i nawet miałam trochę wolnego czasu, szkoda:( Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuń