Obserwatorzy

niedziela, 24 listopada 2019

Mój blogowy świat :)

Bardzo dziękuję Wam za komentarze pod ostatnim postem :) Wybaczcie, że nie odpowiedziałam indywidualnie - postaram się to zrobić tutaj, bo to też chyba dobry moment. 
Mam ostatnio straszny mętlik gdy siadam do pisania, mam sporo roboczych postów, których nie mogę skończyć, niektóre już mogę wrzucić do kosza, bo to co chciałam napisać przestało być aktualne (a przynajmniej tak mi się wydaje). Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o swoich blogowych doświadczeniach i ludziach, których dzięki blogosferze udało mi się poznać :) Boję się, że może być trochę długo ...



Gdy zakładałam Pracownię na zapiecku zamykałam drzwi Domu na Ogrodowej (domnaogrodowej.blogspot.com) - to pierwszy raz gdy dzielę się tym linkiem i prawdopodobnie nie znajdziecie tego bloga w wyszukiwarce. Wówczas trochę przerosły mnie sytuacje związane z prowadzeniem internetowego "pamiętnika", a chciałam mieć miejsce, na którym będę mogła pokazywać to co udaje mi się stworzyć, stąd decyzja o przeniesieniu się do innego miejsca w sieci. I na początku faktycznie wychodziło mi to całkiem nieźle ... tylko, że ja chyba tak nie potrafię wstawiać zdjęć bez kilku słów od siebie, chociaż tak byłoby łatwiej i szybciej. Czasem zastanawiam się skąd ta potrzeba takiego internetowego "ekshibicjonizmu"? Nie znalazłam jeszcze satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie.

Wiem natomiast, że mam wielki mętlik w głowie. Nazwałam to całe pomieszanie kryzysem, ale to chyba nie tak, przechodzę raczej jakąś wewnętrzną przemianę i układam sobie wiele spraw na nowo i pewnie mi to jeszcze zajmie trochę czasu. 



Ostatni mój post o doświadczeniach z Instagramem i Wasze komentarze utwierdziły mnie w tym, że chyba dzielimy się na tych wiernych blogom i opowieściom, które można na nich spotkać i tych, którym bliżej do Instagrama. Mnie trochę społeczność instagramowa rozczarowała, ale to nie znaczy wcale, że nie ma tam profili, na które z przyjemnością zaglądam. Jest to medium, które zdecydowanie ułatwia kontakt i pozwala szybciej podzielić się tym co nowe (i znowu ten internetowy ekshibicjonizm!). 



Co kierowało mną do założenia bloga? Co kieruje innymi osobami do pokazywania swojej codzienności? Pewnie ile bloggerów tyle odpowiedzi. Tak całkiem samolubnie cieszę się, że blogi istnieją i mogę je odwiedzać. Niestety na wielu już dawno nie było żadnego wpisu, na kilku po miesiącach, czasem latach milczenia nagle ukazuje się post i od razu jest jak pocztówka od dobrego znajomego, chociaż przecież znamy się tylko wirtualnie, albo ten kto pisze w ogóle mnie nie kojarzy. Mnie niezmiennie cieszą takie powroty :) Oto moja, całkiem subiektywna lista blogów, które odwiedzam, na niektóre wciąż zaglądam pomimo milczenia w poszukiwaniu inspiracji ... przepraszam, że pomijam te typowo rękodzielnicze, dziś bardziej o życiu:

http://zapachwspomnien.blogspot.com/ - to pierwszy blog na jaki trafiłam. Pamiętam doskonale, gdyż Magdę poznałam na portalu budowlanym i tak mnie zauroczył jej dom, że trafiłam na bloga i z całą pewnością od tego momentu stałam się blogomaniaczką ;) 

zaraz po Magdzie trafiłam do Oli http://mojemiejcenaziemi.blogspot.com/ - moje początki to zdecydowanie blogi z pięknymi wnętrzami, ale nie tylko, bo każdy  niósł ze sobą historię :) 

z moich początków wspominam również blog Beaty - http://aqratnie.blogspot.com/ - to wciąż jedno z moich ulubionych magicznym miejsc 

a gdy o magii mowa to nie może zabraknąć bloga Elizy - https://utkanezmarzen.blogspot.com/ -  ile tam radości i smutków ... i dom i zwierzaki ... utkane z marzeń :) i na szczęście Eliza wróciła na bloga i ma konto na Instagramie :))) dzięki temu mogę cieszyć nie tylko oko pięknymi kadrami :)

z tych moich początków to na pewno polecam jeszcze:

http://drobiazgidomowe.blogspot.com/ - tak bardzo żałuję, że Ada zniknęła nagle :( zawsze w takich sytuacjach mam niezbyt pozytywne myśli. Mam jednak nadzieję, że wszystko potoczyło się dobrze ... bardzo Wam polecam to miejsce i cudowny klimat ...

http://domowyzakatek.blogspot.com/ - cudowne, tętniące życiem miejsce!


A dzięki blogom i aktywności w sieci miałam okazję i przeogromną przyjemność poznać tak bardzo pozytywnie zakręcone dziewczyny. I wierzę, że to nie są przelotne znajomości, każdy człowiek staje na naszej drodze po coś ... 

z tynką - https://przezkrotkachwile.blogspot.com/ - spotkałyśmy się najpierw trochę przelotem w Gdańsku, a potem gościliśmy w pełnym ciepła domu, w którym trudno się nie zakochać, bo tworzą go cudowni ludzie,

z Miśką - http://grzdyl.blogspot.com/ - znamy się wirtualnie ... rozmawiałyśmy (o ile mnie pamięć nie myli!) przez telefon, gadamy na fb ale jeszcze nie udało nam się spotkać ... nasz czas na pewno nadejdzie :) 

z Graszką - http://graszkowska.blogspot.com/ - udało się spotkać dawno temu w Gdańsku, podziwiam całym sercem za wszystko, dzięki niej mam w kuchni św. Ritę na desce, jedną z moich ukochanych świętych, 

Agnieszka - http://aguska31.blogspot.com/ - jest mi jak siostra :)) znamy się wirtualnie od lat w tym roku było nam dane spędzić ze sobą parę chwil i ... jakbym spotkała starą, dobrą znajomą :) Buziaki Kochana!  P.S. Nasi mężowie też się dziwnie dobrze dogadali ... ;) 







Pomimo tego, że blogowo nie dzieje się wiele, w domu, w pracy mam poczucie miotania się to wiem, że to ważny czas na poszukiwanie swojej drogi. 


Ostatnio, pokonuję swoje strachy ... i trochę późno bo już w listopadzie, odkryłam cudowny las, tylko odrobinę muszę zjechać z często przejeżdżanej przeze mnie drogi. Przełamuję swoje lęki i uczę się spacerować w samotności.

Pozdrawiam Was gorąco, choć za oknem ... no wiecie jak ... ;) ale grudzień już tuż tuż :D 

Ania


czwartek, 17 października 2019

Instagramowe opowieści


Nie wiem dlaczego tak się stało, ale ostatnimi tygodniami zdecydowanie bliżej mi jest (a może było?) do Instagrama. Podoba mi się w tym medium łatwość zamieszczania zdjęć i postów, mam na bieżąco informacje o nowych postach na ulubionych profilach ... jest tylko jedno ale ...

Zauważyłam, że większość instagramowych kont jest obłędnie pięknych i wystylizowanych, często w delikatnych pastelowych kolorach, z cudownymi zdjęciami, wykadrowanymi i obrobionymi w mniej lub bardziej profesjonalnych programach. Wydawało mi się kiedyś (o ja naiwna ;) ), że to jest miejsce do zatrzymywania chwili, a okazuje się, że to jednak nie do końca tak.

 
 
 

Coś czuję że będzie trochę chaosu w tym poście, bo jestem w trakcie układania sobie w głowie pewnych rzeczy na nowo, chociaż mam wrażenie, że przydałaby się totalna demolka, albo powrót do korzeni.




Ale wracając do tematu ...
... na Instagramie biorę udział w wyzwaniu Kobiecej Foto Szkoły. Co tydzień publikujemy zdjęcia na zadany temat. Nie zawsze mi się udaje ... ale dzięki zabawie poznałam naprawdę fantastyczne profile. Tydzień temu za zadanie miałyśmy publikację nieinstagramowego, prawdziwego zdjęcia, jeśli to możliwe opatrzonego odpowiednią treścią. Przejrzałam wiele profili, przeczytałam wiele historii, niektórych bardzo wzruszających.
Taka myśl przy okazji mnie naszła ... nie ma na Instagramie miejsca na prawdziwe opowieści, takie z całą feerią barw codziennego życia. Jak wszędzie zdarzają się wyjątki ale one chyba nie mają tysięcy obserwatorów. Potrzeba takiego impulsu, który dała Dominika aby dowiedzieć się czegoś więcej o ludziach, których wirtualnie znamy. Oczywiście jest możliwość dodania relacji, która mogłaby odzwierciedlać prawdziwe życie, choćby na jeden dzień, tylko mimo wszystko mam wrażenie, że mało kto jest gotowy na opublikowanie prawdziwej codzienności.
Tak, zgadzam się, Instagram to niekoniecznie najlepsze miejsce na wypłakiwanie łez i dzielenie się smutkami dlatego ponownie zaczęłam doceniać blog - tutaj jest miejsce na prawdziwe emocje. Takie osobiste blogi lubię i pamiętam najbardziej, chociaż wiele dziewczyn (głównie kobiece blogi odwiedzałam), przestało publikować nowe posty. Dlaczego? Myślę, że to przede wszystkim brak czasu, wypalenie - oby chwilowe, czasem rodzinne kłopoty. 

Dziś social media, obojętnie czy to Instagram, czy fanpage na facebooku, czy nawet blog nastawione są na komercję. Wiele z nich kręci się wokół reklamy - jeśli nie tej wprost to tej ukrytej, albo tej, która dopiero jest zamiarem. Tak działa współczesny marketing, a ja potrzebuję komunikacji z drugim człowiekiem, który nadaje na tych samych falach. 




Obiecałam sobie uporządkować parę spraw, które pozwolą mi na owocny powrót na bloga, to znaczy m.in. na dodanie do listy obserwowanych blogów, tych, które faktycznie odwiedzam, choć nie zawsze komentuję, zostawianie choćby najmniejszego śladu po sobie na Waszych blogach, odszukanie tych, które pamiętam, które może już nie są aktualizowane, ale niezmiennie są dla mnie inspiracją. 

Macie takie blogi? Podzielcie się linkami!  Obiecuję, że ja Wam też napiszę o tych miejscach, które są dla mnie absolutnie cudowne i magiczne, czasem pełne inspiracji a czasem z historią taką, że dech zapiera. 


Wierzę, że to mój powrót na dobre, choć z Instagrama nie rezygnuję, bo dla mnie to właśnie zatrzymanie chwili w kadrze i odwiedzam kilka takich profili, z którymi byłoby mi żal się rozstać. Jak traficie na profil @zapiecek to znaczy że trafiłyście do mnie ;) Jeśli też korzystacie z tego medium to napiszcie jak mam Was szukać!


Cieszę się, że wróciłam do mojej Pracowni :)

Ania

PS Zdjęcia z mojego jesiennego ogrodu, co prawda robione już jakiś czas temu, ale poza zimowitami nic się nie zmieniło, róże nadal kwitną obłędnie :)


czwartek, 25 lipca 2019

Norymberga

Dziś troszkę inny post niż zawsze.
Może dlatego, że wena mnie ostatnio opuściła, co wezmę szydełko do ręki to pruję, z papierami w ogóle mi nie po drodze ... mam kilka "staroci" do pokazania to będzie materiał na kolejne posty ;)

Na ostatni nocleg naszych wakacji wybraliśmy Norymbergę, aby zakończyć urlop zwiedzaniem. Miasto, które do II Wojny Światowej było perełką architektury średniowiecznej zostało praktycznie zrównane z ziemią w czasie nalotów Brytyjskich i Amerykańskich.

Norymberga była ważnym ośrodkiem nazizmu, jednym z ulubionych miast Hitlera i to tu postanowił wybudować wielki centrum z halą kongresową zdolną pomieścić 50 tys. osób, stadionem, placem defilad ...


Dziś ten ogromny kompleks straszy, chociaż bardziej bym stała na stanowisku, że przestrzega, że powinien być nauczką dla pokoleń.


Znajduje się w nim Centrum Dokumentacji Terenu Zjazdów Partyjnych z wystawami oraz ekspozycją przedstawiającą historię faszyzmu i nazizmu w Niemczech.


Nie robiłam zdjęć wewnątrz, to nie był czas i miejsce ... zwiedzanie wymaga raczej skupienia. Przy wejściu dostajemy aparaty z nagraniami przedstawiającymi poszczególne eksponaty, zdjęcia, z tłumaczeniem filmów. Niejednokrotnie widziałam łzy na twarzach zwiedzających, także poruszonych dzieci.

Tylko dwa zdjęcia z wnętrza:



Nosiłam się z tym wpisem od weekendu. Dzisiaj dodatkowo fb mi przypomniał mi cytat, który zamieściłam dwa lata temu. Cytat niewątpliwego autorytetu w dziedzinie historii II Wojny Światowej i III Rzeszy, Bogusława Wołoszańskiego:

"Ludzie, którzy w 1939 roku podpalili Europę i zorganizowali gigantyczną machinę zbrodni byli półanalfabetami, całkowicie nieprzygotowanymi do pełnienia najwyższych stanowisk państwowych. A jednak dostali władzę, demokratycznie i pokojowo. [...]
Wydawali się śmieszni, nadęci i pokraczni, a okazali się śmiertelnie groźni. Co było ich siłą? Nienawiść. [...]
Tę przepełniającą nienawiść przekształcili w ideę! Chcieli stworzyć społeczeństwo zdrowe, wolne od przestępczości i korupcji, jednolite etnicznie i politycznie, bogate. Nienawiść podsunęła im tylko jeden środek realizacji tej idei - terror obozów koncentracyjnych, obozów śmierci, masowych egzekucji, eutanazji i zbrojnych podbojów.
Dlatego stworzyli III Rzeszę. Dla tego nowego tworu państwowego uchwalili nowe prawo, prawo nienawiści i szybko, już rok po objęciu rządów, stworzyli sprawne narzędzie: policję polityczną. Minęło 12 długich lat zanim cywilizowany świat wydał na nich wyrok w Norymberdze. Kiedy dziś słyszę nienawiść, bo boję się. Tego co już było."


Mną wstrząsnęły wydarzenia minionego weekendu w Białymstoku. Widziałam zacietrzewionych, nienawidzących ludzi na podobnym marszu w Gnieźnie. Ludzi, którzy nie szanują poglądów i uczuć innych, nawet nie starają się ich zrozumieć. 
Boli mnie, że staramy się wszystkim udowadniać, że moja prawda/wiara/przekonania to ta jedyna właściwa i nie ma miejsca dla kogoś, kto myśli/czuje inaczej. 
Boli mnie bezsilność państwa. Coraz częściej nachodzi mnie myśl, że zamierzona ta bezsilność. 

Przepraszam ... musiałam wylać to co targa mną od wewnątrz. 

Nie musimy się zgadzać, nie musimy podzielać swoich poglądów, ale nie gardźmy sobą, szanujmy te różnice, bo to one sprawiają, że się rozwijamy, poznajemy drugiego człowieka.

I ostatnie zdjęcie z sali rozpraw, w której sądzono nazistów:


Pozdrawiam Was serdecznie!

Ania

środa, 17 lipca 2019

Wakacji czas :)

To chyba zawsze najpiękniejszy czas gdy jeszcze jest się uczniem albo studentem. Pamiętam radość która towarzyszyła mi gdy ze świadectwem wracałam do domu i ulgę z ostatniego zdanego egzaminu :)) Dzisiaj patrzę z dumą na moje dzieci powracające ze szkoły ze świadectwami po kolejnym roku ciężkiej pracy.
Przywitaliśmy wakacje domowymi lodami truskawkowymi (przyznam się, że odkąd mam sorbetierę nie kupiłam ani jednego opakowania gotowych lodów, kręcimy je w domu sami) i arbuzowo-czereśniowym smoothie.



Od paru lat tak się dzieje, że krótko po zakończeniu roku wyjeżdżamy na nasze wspólne wakacje. Tegoroczne znów pełne były wrażeń, odwiedziliśmy mnóstwo wspaniałych miejsc, zamków, przepięknych i kolorowych miast:

ukryty w lesie Burg Eltz


srogi, położony na skale Zamek Lichtenstein

na dziedzińcu Zamku Cohem

widok z mostu w Heidelbergu


prześliczna Tybinga

Strasburg

charakterystyczna zabudowa w Strasburgu - czy te domki nie wyglądają jak przyklejone do siebie?

Strasburg

Miasteczko Colmar we Francji z Małą Wenecją


Mała Francja w Eguisheim

Eguisheim

Spędziliśmy kilka dni u mojej siostry w Lucernie. Miasto położone jest u stóp Alp nad jeziorem Czterech Kantonów, mogliśmy kąpać się w jeziorze podziwiając jednocześnie góry :))


Z moim najmłodszym Serduszkiem spacerujemy i karmimy kaczki :)

 Potem razem pojechaliśmy nad jezioro Como we Włoszech. Tam też czekała na nas uczta dla zmysłów: piękne widoki, pyszne jedzenie, gościnni Włosi.

Villa Balbialnello (w której kręcono m.in. Casino Royal i Star Wars)



widok na Como z miejsca naszego zamieszkania we Włoszech

m.in. takie pyszności nam podano

i moja gwiazda w Mediolanie ;)

Chyba się cieszą, że wracają do domu :))

Ta fotorelacja to wakacje w przeogromnym skrócie. Jak zwykle ... chciałaby to wszystko opisać, na gorąco, tylko czemu ta doba nie chce się wydłużyć?

Wakacje mieliśmy cudowne, ale ja - urodzony domator, jestem zdania, że wszędzie dobrze ... ale w domu najlepiej. Fajnie jest wyjechać, odetchnąć, nabrać siły ale powrót do domu jest bardzo przyjemny! I jeszcze prawie całe wakacje przed nami :) (chociaż jako jedyna pracuję w wakacje - mąż nauczyciel - to i tak  staram się maksymalnie dużo czasu spędzać razem z resztą rodzinki

Był już czas na grilla i porzeczkową ucztę:






W planach mam po raz pierwszy w życiu ukiszenie ogórków na zimę. Dotąd robiła to moja Teściowa, teraz gdy jej nie ma, chociaż tyle lata w słoikach zamknę. Ciekawa jestem tylko czy mi się uda ;)

Strasznie mi tęskno do życia blogowego, tylko i wena się gdzieś ukryła, nie chce wyjść z kąta i czasu trochę żal na komputer. Ostatnio chyba więcej mnie na Instagramie - jeśli macie ochotę to znajdziecie mnie jako zapiecek, a i ja chętnie Was poobserwuję :))

No i staram się nadążyć za dziewczynami z Klubu Twórczych Mam :) Bo tam co jakiś czas ukazują się posty z moim udziałem. Tym wpisem zachęcam Was do udziału w naszej klubowej zabawie, polegającej na zatrzymywaniu naszej codzienności w obiektywie, tym razem w letnim wydaniu. Zajrzyjcie koniecznie - klik!


Ślę Wam słoneczne pozdrowienia!
Ania

P.S. Mój box z poprzedniego posta został wyróżniony na blogu Świry Rękodzieła :)) serdecznie dziękuję!

A.


czwartek, 16 maja 2019

Odczarować wiosnę :)

Maj, dla mnie najpiękniejszy miesiąc w roku, przyroda obudziła się na dobre i zaczyna raczyć nas feerią barw. Tylko, no ... wiecie sami co za oknem. Zimno, buro ... pada (to akurat dobrze, bo dotąd u nas deszczu było jak na lekarstwo) ... taka pogoda zachęca raczej do pozostania w domu, z ulubionym kubkiem, kawą i dobrą książką. W ostatnim czasie mnie udało się przenieść do XIX wieku czytając książkę angielskiego dziennikarza i dokumentalisty Petera Hopkirka. Wpadłam w wir przygód ówczesnych podróżników i odkrywców, którzy zdobywali informacje na temat nie poznanych jeszcze wtedy terenów Azji Środkowej - więcej o samej książce możecie przeczytać tutaj.




Jednak aby troszkę odczarować ten szaro-bury maj chciałabym Wam pokazać dwie prace, które ostatnio z wielką przyjemnością zrobiłam. Są kolorowe, pełne kwiatów, bardzo wiosenne a przy tym, myślę, że całkiem delikatne.

Pierwsza to "Pocket Letter" czyli dziewięć małych kart, włożonych do koszulki (takiej jak na karty kolekcjonerskie). Zrobiłam go w ramach wiosennej wymiany w Scrapelektrowni. Pocket Letter powinien zawierać również list oraz drobne upominki.

Moją parą była Magda - czyli Tores. Przygotowałam projekt mówiący trochę o mnie i tym co mi w duszy gra, czyli są kwiaty, jest szydełko i książkowe sentencje na odwrocie. Upominkiem były małe szydełkowe kwiatki schowane w kopercie na odwrocie, tasiemki, obrazki.






i druga strona :)






Dołączyłam też szydełkową sówkę:


Od Magdy dostałam pocket letter w stylu, którego sama zupełnie nie ogarniam - steampunk. Nareszcie mogę przyjrzeć się z bliska.





i upominki:






Zupełnie przypadkiem obie dołączone zawieszki to sowy :))


Druga praca to exploding box - wciąż niezmiennie bardzo lubię je robić, wklejać kwiaty, dobierać papiery, łączyć poszczególne elementy w całość :) 








Digi stempelek "W dniu Chrztu św." pochodzi z grupy na fb I love digi


Niestety nie pamiętam skąd pochodzi digi stempelek na wieczku boxa. Zapisałam go dość dawno temu, zmieniam tylko napisy, według zapotrzebowania, ale nie wiem kto go stworzył. 



A Wy jak radzicie sobie z taką szaro-burą aurą?

Pozdrawiam Was cieplutko :)

Ania
P.S. Niezmiernie rzadko startuję w wyzwaniach, ale może czas to zmienić? ;) W związku z tym, że w pudełeczku dominuje biały, na tle mięty zgłaszam exploding box do wyzwania majowego na blogu Świry Rękodzieła :)