Obserwatorzy

środa, 29 października 2014

Kolejny komplecik dziecięcy

Tym razem to czapka i rękawiczki.


Koleżanka poprosiła mnie o taką czapeczkę:



Trzeba było znaleźć odpowiednie druty i jeszcze sobie troszkę przypomnieć, jak to się robiło ;), nie obyło się bez prucia. Chociaż to wykończenie średnio mi się podoba.


Za to podobają mi się misiowe główki, które pozwoliłam sobie naszyć. Mam nadzieję, że zamawiającej nie będą przeszkadzały.



Całość jest mięciutka, niegryząca, naturalna i cieplutka bo zrobiona z dwóch nitek Baby Merino (100% wełny) mojego ulubionego Dropsa. Ufff, z zamówieniami się uporałam, teraz czas na czapki dla własnych pociech, a jest z czego robić:


U nas dziś solidnie przymroziło, nawet mam kwiaty nad głową, przez mróz malowane. Trzeba się spieszyć z tymi robótkami.

Uściski ślę gorące!


czwartek, 23 października 2014

Wyjątkowo, nierobótkowo ...

Chciałabym dziś napisać o tym, że właściwie to mam szczęście :)))
Czytam ostatnio na blogach mam o ich kłopotach z przedszkolem, z niedopilnowanymi dziećmi, które narażone na przeciągi chorują, że Panie/Ciocie są niesympatyczne.

Moje dzieci chodziły (Marcin chodzi ostatni rok) do małego przedszkola na wsi. Nie powiem, że pochodząc z wielkiego miasta nie miałam obaw, rozważałam czy to dobry wybór. Wydawało mi się, że może przedszkola w mieście dają lepsze możliwości rozwoju dzieciom, lepszy start. Wygrała bliskość - przedszkole mamy na miejscu, 100 m od poprzedniego mieszkania. I bardzo się cieszę bo mamy w przedszkolu zespół cudowny Cioć. Pani dyrektor - człowiek o wielkim sercu zawsze znajdzie czas dla rodziców, zawsze pomoże i wszystkie, nawet te najbardziej błahe problemy traktuje poważnie. Panie przedszkolanki też dbają o rozwój każdego dziecka, zwracają uwagę na indywidualne możliwości i zdolności, znajdują czas dla rodziców, dbają o to aby dzieci zjadały posiłki, były odpowiednio ubrane w zależności od temperatury w przedszkolu i za oknem. Podziwiam je wszystkie za cierpliwość i serce, które oddały dzieciom. Wiadomo, że w przedszkolu różne rzeczy przydarzyć się mogą, ktoś kogoś popchnie, uderzy - Marcin np. wrócił ostatnio z resztkami ryżu z cynamonem we włosach ... ale to chyba są normalne wypadki, których uniknąć nie sposób. Dzieciom trochę "szkoły życia" też się przyda, lepiej odnajdą się w szkole gdzie już nikt nie będzie na nie nieustannie patrzył.

Moje dzieci jak wiele innych miały lepsze i gorsze dni, w pierwszych latach chorowały na wszystko co się da, Julka nie jadła żadnych posiłków bo jedzenie generalnie to nie była jej mocna strona. Wiedziałam, że ze strony naszego przedszkola otrzymam niezbędne wsparcie.

Właśnie dlatego myślę, że mam szczęście bo zostawiając dzieci w przedszkolu wiedziałam, że są pod dobrą opieką :))

A Wy moje drogie, jakie macie doświadczenia? Naprawdę jest tak źle?

poniedziałek, 20 października 2014

Dla Maluszka :)

Kolejna zamówiona praca trafi niebawem do rąk zamawiającego. Ufff ... mam nadzieję, że wszystko będzie pasowało. Nie lubię dziergać bez możliwości przymiarki, wszystko robiąc "na oko".
Najpierw była czapeczka, miało być bez szaleństw, więc jest prosta, zrobiona na drutach. Rękawiczkom dorobiłam pyszczki i uszka, których za bardzo nie widać:


Włóczki jeszcze trochę zostało więc powstały kapciuszki, też z noskami:


Wszystko razem:


Wszystko robiłam, z głowy, bez konkretnego wzoru i na oko. Czy będzie pasowało? Mam nadzieję.
Komplecik zrobiony z  włóczki Kashmir light: 85% wełna nowozelandzka, 15 % akryl. Nie wiem czy nie będzie gryzła, ale to nie był mój wybór.

Następna czapeczka już na drutach. Chwilowo mam już ich dość, za to niemowlęce buciki wciągają mnie coraz bardziej :)))



Dziękuję Wam bardzo, że ze mną jesteście i za każde pozostawiono słowo. Chwilowo mam odrobinę mniej czasu na blogowanie, ale zaglądam do Was i na pewno wszystko nadrobię!

Miłego tygodnia!

Ania

wtorek, 14 października 2014

Nauczycielom ...

Dziś Dzień Edukacji Narodowej,
Kochani Nauczyciele, w Dniu Waszego Święta życzę Wam przede wszystkim spokojnej pracy.
Wiem, że nie zawsze jest łatwo, że papierologia szerzy się wszędzie, ale mimo wszystko, niech Wasza praca przynosi Wam satysfakcję, także tą materialną :)))

W tym roku czasu wystarczyło mi tylko na przygotowanie własnoręcznie zrobionych upominków Ciociom z przedszkola. Już muszę trochę kombinować, co im się może spodobać, były serduszka, sówki, motylki ... myślałam o zakładkach do książek, ale ... wybór padł na kubeczki w ubrankach :))


Jak widać na zdjęciu, pomyliłam się i jeden z "african flowers" ma 7 płatków (no cóż, oglądanie meczu, picie wina i dzierganie nie zawsze daje zamierzone efekty ;) ). Nie sprułam go, tylko przyszyłam i ... jakbym miała robić jeszcze raz, to na obu zrobiłabym właśnie takie, wydaje mi się, że wyglądają ciekawiej i ładniej wypełniają czerwone tło :)

Ubranka zrobiłam z włóczki Bamboo Jazz (bawełna z włóknem z bambusa) na moim najdłuższym szydełku tunezyjskim, podoba mi się efekt. Otrzymany ścieg jest prosty, gęsty i z całą pewnością nadaje się na szydełkowe łapki kuchenne i otulacze:


Myślę też, że haft krzyżykowy będzie ciekawie wyglądał - tutaj tylko mała próba:


Kubraczki oczywiście są zdejmowane, zapinane na guziczki:


Kubeczki są wesołe, w żywych, radosnych kolorach. Mam nadzieję, że jeśli nie do kawy to posłużą choćby do trzymania kredek i ołówków.

A na deser czekoladki, też ładnie, choć skromnie ubrane:



Zdjęcia zrobione w dzisiejszy, mglisty poranek - lampa błyskowa "uwypukliła" plamę na papierze, która ma tam swoje miejsce bo papier jest postarzany, ale w rzeczywistości prawie zupełnie jest niewidoczna. Ot, taki fotograficzny chochlik ;)

Zdałam sobie dziś sprawę, że ... jestem tu z Wami na zapiecku równo od roku. Ufff, ale ten czas zleciał! Mam nadzieję, że uda mi się niebawem obdarować Was z tej okazji czymś słodkim :)

Pozdrawiam Was tymczasem bardzo serdecznie i zmykam kończyć czapeczki :)




piątek, 10 października 2014

Mandala cz. 2

Czas biegnie nieubłaganie, obowiązków dużo i zapomniałam zupełnie o mandali i o wpisie, który powinnam opublikować do dziś pokazując postępy. Zdążyłam? Mam nadzieję :) Chociaż co to za postępy, przez ten miesiąc mojej mandali przybyły tylko dwa okrążenia. Musiałam dokupić bawełnianą włóczkę, której używałam przy poprzednich częściach, żeby się w praniu nic nie rozciągnęło/skurczyło, nie zmechaciło no i żeby mandala fason trzymała odpowiedni :)
Te dwa okrążenia sprawiły że właściwie 3 części mandali zostały ukończone, pozostała ostatnia - opisanie kwadratu na kole. Dziś mandala wygląda tak:


Ostatnie okrążenie to "crab stitches" czyli "dzierganie wstecz" - dla mnie zupełna nowość ale warta uwagi i zastosowania przy wykańczaniu innych robótek.


Zdjęcia niestety fatalne, okazuje się że wieczorem nie mam nigdzie odpowiedniego światła. Chyba na zimowy czas namiot bezcieniowy będzie niezbędny.

Niestety, nic więcej nie mam do pokazania, bo z bieżących robótek to chyba zbyt dużo jest rozpoczętych, a żadna nie skończona. Uświadomiłam sobie, że już dawno nie robiłam żadnych misiów i myszek, których kiedyś powstało całkiem sporo, np. te dwie panienki, nie większe niż 5 cm:



A skoro tutaj tak niewiele do oglądania, to zapraszam na mojego drugiego bloga: Nim w kołowrotku pęknie nić - tam kolejne zdjęcia, wspomnienia ze Szwajcarii.

I to by było na tyle :)) Zmykam bo moje nowe wełenki czekają. Galeryjka za miastem okazała się znowu niezawodna i zamówienie dotarło ekspresem. 

Pięknego, słonecznego weekendu wam życzę i cieszmy się tymi prawdziwie letnimi dniami :))