Większość z Was, która zna mnie dłużej pewnie kojarzy mnie z szydełkiem w ręce :) Ale najpierw dawno dawno temu, w szkole podstawowej, pewnie na zajęciach z-p-t, nauczyłam się robić na drutach. A może podejrzałam Babcię albo Mamę? Nie pamiętam tego mojego "uczenia się" więc musiało to być bardzo spontaniczne z mojej strony, pamiętam natomiast pierwszą opaskę na uszy: za wąską, zwijającą się, ale za to dwukolorową :))
Myślę, że byłam chętna do nauki nie wiem tylko czemu moja Mama, która umiała robić przepiękne rzeczy mnie nie uczyła ...:(
Ale trudno potem miałam kilka lat przerwy w dzierganiu. W szkole średniej zamarzyła mi się czapa i długi szal - oczywiście nie było wtedy takich rzeczy w sklepach więc znowu sięgnęłam po druty, strasznie mnie ten szalik znudził, tyle pamiętam, ale za to z kompletu byłam bardzo dumna :))
Mojemu psu też się podobał (co prawda szalik słabo widoczny bo był bordowo granatowy, ale coś dojrzeć można ;) ):
to ja dawno temu :)
a to moja siostra :)
I znowu druty na wiele lat poszły w zapomnienie. Aż urodziła się Julka. Gdy miała roczek postanowiłam zrobić czapkę dla niej. Trochę porwałam się z motyką na słońce bo postanowiłam od razu powplatać różne wzory - a przecież nie za bardzo wiedziałam co i jak bo tylko umiałam przerabiać oczko prawe i oczko lewe (chociaż nawet nie wiedziałam że tak się nazywają). W swojej radosnej twórczości poszłam dalej i czapkę podszyłam polarkiem. Żałuję, że jej sobie nie zostawiłam na pamiątkę ... na zdjęciu nie widać jej wszystkich niedoskonałości, ale jedno trzeba jej przyznać, była ciepła :D
Nie wiem czemu wtedy nie poszłam dalej aby nauczyć się porządnie robić na drutach :( Chyba dlatego, że nie miałam od kogo, filmów na youtube nie było, a z książek to chyba do dzisiaj nie umiem. W każdym bądź razie po kolejnych kilku latach zainteresowałam się szydełkiem i je pokochałam :) Znowu nauczyłam się kompletnie sama i trochę czasu mi zajęło rozszyfrowanie wzorów ale dałam radę :D O drutach przypomniała mi Julka gdy wymarzyła sobie czapkę z reniferami, a szydełkiem takiej zrobić nie umiałam. No więc już sporo mądrzejsza zakupiłam wełenkę merino i znowu targnęłam się z motyką na słońce bo te żakardy to wcale nie jest prosta sprawa ...
a nawet nie pomyślałam żeby ściągacz zrobić mniejszymi drutami, żeby spełniał swoją rolę.
No cóż, tę czapkę już trzymam na pamiątkę :) Następne które robiłam na drutach były już o wiele lepsze,
tutaj możecie podejrzeć efekty akcji 12 czapek w 1 rok :)
A dlaczego o tym wszystkim piszę ... m.in. dlatego, że w tym roku zaczapkowałam się kompletnie. Pokażę Wam dzisiaj kilka kolorowych, takich rasta-czapek. Pierwszą zrobiłam ... oczywiście
dla Julki (jak dobrze, że ją mam! Ma mnie kto mobilizować :)) )
Zdjęcia w biegu, jak zwykle ostatnio:
ta zrobiona jeszcze jesienią dla Julki koleżanki:
Dwie kolejne na właścicielce :)
Te dwie na razie bezdomne ;) czekają na właściciela:
I najnowsza, żakardowa dla mojego Taty :)) Muszę przyznać, że może nie jest ten wzór skomplikowany ale jestem dumna, bo naprawdę wyszła bardzo elegancka, nawet lewa strona nie straszy za bardzo :))
W ostatnim czasie nawet zauważyłam, że dotąd robiłam oczka przekręcone, a teraz są już proste i eleganckie. Tak, nawet takie oczywiste sprawy nie były dla mnie samouka takie oczywiste.
Pokochałam ostatnio druty miłością ogromną i mam nadzieję, że teraz nie spocznę, że dzięki
wyzwaniu Kamili (robimy komin w odcinkach :D ) nauczę się nowych technik i wzorów, że nie straszna mi będzie nawet brioszka :)
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam tymi czapkami ... Wiecie ile ich zrobiłam od jesieni? 9!!! A jeszcze dwie zamówione może w weekend powstaną :) Więc to jeszcze nie koniec, jeszcze będzie o czapkach troszeczkę :)
Ale, nie tylko czapkami i nie tylko drutami człowiek żyje :) Szydełko też nie próżnuje i powstał taki bucik, którego Marcin szybko przypiął do swojego plecaka:
Butem zachęcam Was do wzięcia udziału w wyzwaniu w
Klubie Twórczych Mam pt. "Buty"
Ściskam gorąco!
Ania